Witajcie!
Wiem, że pewnie wiele z Was ma duże problemy wyborem dobrego pudru sypkiego. Firmy kosmetyczne prześcigają się we wprowadzaniu nowości na rynek. Produktów tego typu jest cała masa, ale perełek zasługujących na prawdziwą uwagę niewiele. Jako, że posiadam obecnie kilka pudrów sypkich (bo tylko takich używam), postanowiłam się podzielić opinią, co warto kupić i dlaczego, a co najlepiej omijać szerokim łukiem.
Zanim zaczniecie czytać dalej, pamiętajcie, że każda z nas ma inna cerę i czego innego wymaga od danego produktu. To, co dla mnie jest totalnym bublem, dla kogoś innego okaże się kosmetykiem wszechczasów.
Moje wymagania co do pudru sypkiego:
- drobno zmielony
- transparentny
- deikatny
-trwały
-silnie matujący
-nie podrażniający cery
- matowy
Na pierwszy ogień bierzemy...
Kobo Professonal Transculent Loose Powder
"Formuła anti - shine nadaje matowe,
transparentne wykończenie makijażu. Aktywne składniki absorbują
wydzielanie sebum na wiele godzin. Polecany do cery tłustej oraz
makijazu scenicznego. Puder doskonale utrwala każdy rodzaj makijażu."
Pojemność: 8 g
Cena: ok. 24 zł
Będzie ostro, bo nie mam zamiaru przebierać w słowa. Ten puder to największe gówno, jakiego w życiu używałam. Totalna porażka. 24 zł wyrzucone w błoto. Mam ochotę napisac do producenta, jak puder, który daje świetlistą poświate można w ogóle nazwać matowym? Produkt Kobo to dla mnie jakiś żart, nieporozumienie. Na pewno nie dla osób, które mają problemy z tłustą cerą!
Dla niedowiarków zdjęcie mojej ręki i tego pudru na niej, taki sam efekt daje zaaplikowany na twarzy. I nie ma znaczenia, czy robię to puszkiem, czy pędzlem. Efekt totalnie rozświetlonej gęby niczym kula dyskotekowa gwarantowany.
Do tego ma dziwny kolor. Ni to biel, ni to ecri...
Jest grubo zmielony i ma grudy.
Nigdy nie przepadałam za kosmetykami Kobo, ale teraz nie wiem, czy kupię już cokolwiek tej firmy. Nie raz zawiodłam sie na ich produktach i nie mam jakos ochoty próbowac dalej.
Mniemam, że puder Kobo nie sprawdzi się nawet przy cerach skrajnie suchych. Jedyne jego zastosowanie upatruję w używaniu go jako rozświetlacza na kości policzkowe, czubek nosa i obojczyki. Przynajmniej ja go do tego stosuje, bo szkoda mi wyrzucić.
Wszystkie obietnice producenta to obiecanki-cacanki... Najbardziej zadziwia mnie tylko jedno- że te kosmetyki produkuje Hean! A produkty tej marki wprost uwielbiam... No cóż, każdy ma jakąś piętę Achillesa.
Szkoda czasu, by nadal rozwodzić się nad tym pudrem, jedziemy dalej...
Manhattan Soft Mat Loose Powder
"Przeznaczony dla każdego typu cery, idealny
dla skóry mieszanej z problemami. Nadaje cerze matowy wygląd.Nie
drażniący zapach. Aksamitny puszek ułatwia równomierne nanoszenie pudru.
Duża gama kolorów. Przetestowany dermatologicznie."
Pojemność: 20 g
Cena: ok. 30 zł
Puder występuje w kilku odcieniach, nie jest transparentny, ale nie stanowi to dla mnie problemu nie do pokonania.Wybrałam odcień nr 1, czyli natural i idealnie wtapia się w moją porcelanową cerę nadając jej świeży i promienny wygląd. Szkoda tylko, że na tym jego zalety się kończą. Po pudrze, o którym można w internecie przeczytać multum "ochów" i "achów" spodziewałam się czegoś o wiele lepszego. Znowu się zawiodłam.
Gąbeczka dołączona do pudru jest bardzo wygodna i ułatwia aplikację, chociaż i tak na koniec poprawiam pędzlem.
Puder jest drobno zmielony, nie posiada grudek. Ma delikatny zapach, który mi odpowiada. Szkoda tylko, że matuje na godzinę-jak potem wygląda twarz, tego lepiej nie mówić. Zastosowałam go o godzinie 8, wyszłam z domu, pojechałam do pracy. Otworzyłam stoisko i pomyslałam, że przejdę się do toalety... Cóż, byłam bardzo zszokowana widząc swoje odbicie w lustrze. Twarz wyglądała jakby ktos rozsmarował na niej grubą warstwę oleju. Tak więc kilka, o ile nawet nie kilkanaście poprawek w ciągu dnia przy tym pudrze to chleb powszedni, jeżeli nie chce się straszyc przechodniów. Ma to też swoje plusy. Dzieki temu puder nie jest w ogóle wydajny i będę mogła go szybko zużyc oraz zapomnieć, że taki bubel kiedykolwiek był w moim kufrze.
Mam nadzieje, że jeszcze się nie nudzicie, bo zostało kilka produktów przed nami...
Max Factor Professional Loose Powder
"Transparentny puder sypki w praktycznym
zakręcanym opakowaniu. Dzięki delikatnej konsystencji zapewnia naturalny
efekt matowej, jedwabiście gładkiej skóry."
Pojemność: 15 g
Cena: ok. 50 zł
Max Factor, średnia półka, chciałoby się rzec- firma z długoletnią tradycją stworzona przez Maksymiliana Faktorowicza...znana na całym świecie, a wypuściła puder, na temat którego nie mam zdania. Jak to możliwe? a no tak... Kosmetyk ten zakupiłam w jednej z drogerii za namową przemiłej pani ekspedientki, która bardzo pozytywnie wypowiadała się na jego temat. Stosowałam i nadal stosuję inne produkty Max Factor, z których jestem raczej zadowolona, więc stwierdziłam- w sumie czemu nie? Wezme i wypróbuję.
Już w sklepie bardzo zaniepokoił mnie kolor pudru. Niby transparentny, ale na dłoni wydał mi sie ciemny i miałam rację. Jest ciemny, dla mnie za ciemny. Nie wiem, po co te zapewnieia o jego transparentności, skoro tak nie jest. Puder na pewno odradzam osobom z jasnymi cerami. Nie sprawdzi się.
Kolor to jednak pół biedy. Najgorsze jest opakowanie, które niby wygląda klasycznie i przykuwa uwage swoją prostotą, ale w rzeczywistości jest beznadziejne. Zacina się, miewam problemy z okręceniem, ale to jeszcze nic. Najgorsze jest bowiem sitko dołaczone do tego pudru. Nie wiem, kto wymyślił coś tak beznadziejnego, ale dzięki temu wynalazkowi puder jest bardzo trudny w użytkowaniu. wysypuje sie zbyt duża ilośc produktu. Po jednej aplikacji pół biurka i podłogi jest w tym kosmetyku... Dopóki go nie przesypię do jakiegoś innego opakowania- nie ma mowy o uzytkowaniu.
Co do pudru samego w sobie- bardzo ciężko mi się wypowiedzieć. Kosmetyk ten różni się od wszystkich pudrów, które kiedykolwiek stosowałam. Jest drobno zmielony. Dobrze się go nakłada pędzlem. Puszka dołączonego do opakowania jeszcze nie wypróbowałam, bo na oko nie wydaje mi się być godny zaufania. Puder niby matuje, ale posiada drobiny rozświetlające, które jednak nie są tak bardzo nachalne, jak w pudrze Kobo.
Oriflame Beauty Studio Artist Loose Powder
"Ultra - delikatny, sypki puder o
przezroczystej formule, aby dopasować się do każdego typu karnacji.
Dzięki niemu cera się nie błyszczy i wygląda bez zarzutu. Zawiera
kompleks Illuma Flair, który sprawia, że skóra wygląda naturalnie w
każdym świetle."
Cena: ok. 45 zł
Pojemność: 7 g
Puder kosztuje 45 zł, a w zamian za to firma serwuje nam takie badziewne opakowanie, że aż szok. kosmetyk trzymam w kufrze, a wygląda po pół roku jakby co najmniej przezył II wojne światową. Jednak opakowanie nie jest najwazniejsze, a właściwości produktu, które i w tym przypadku tyłka nie urywają. Za taką cenę można znaleźć masę o niebo lepszych produktów.
Puder jest bardzo drobno zmielony i chwała mu za to. Dobrze się aplikuje pędzlem. Idealnie wtapia się w cere i daje efekt wygładzonej twarzy, który trwa aż... 2 godziny, a potem poprawki, poprawki i jeszcze raz poprawki. dosyć szybko schodzi z twarzy. Jest przeciętnie- czyli bez zachwytu. Na pewno go już nie kupię.
Idziemy dalej... Czyżby żaden puder nie spełniał moich oczekiwań?
Pierre Rene Loose Powder
"Zapewnia idealny, naturalny efekt
utrzymujący się nienagannie do 16 h. Redukuje świecenie i matuje.
Wyrównuje koloryt. Formuła oparta na minerałach gwarantuje komfort
stosowania oraz utrzymanie odpowiedniego poziomu nawilżenia. Pozostawia
na skórze uczucie gładkości i zapewnia satynowe wykończenie makijażu.
Nie wysusza skóry.
Testowany dermatologicznie"
Pojemność: 8 g
Cena: ok. 15 zł
Nie będę ukrywać, że puder ten kupiłam dzięki pozytywnym recenzjom przeczytanym na blogach ambasadorek Pierre Rene. Nie będzie dla nikogo niespodzianką, jeżeli napiszę, że znowu się rozczarowałam. Może po pudrze w takiej cenie nie spodziewałam się cudów, ale co do opakowania mogliby się bardziej postarać. Puder posiada sitko z małymi dziurkami tak jak setki produktów tego typu, ale cały szkopuł polega na tym, że w momencie dozowania odpowiedniej ilości kosmetyku do zakrętki sitko to lubi po prostu wypadać... Takim oto sposobem pozbyłam się połowy tego pudru. Moje spodnie nie były tym zachwycone.
Działanie pudru jest przeciętne. W przypadku mojej bardzo tłustej cery mogę cieszyć się całkowitym matem przez maksymalnie 3 godziny, potem wiadomo- poprawki. Odpowiada mi konsystencja tego pudru i łatwośc aplikacji, ale i tak go już nie kupię ze względu na problematyczne opakowanie.
Ufff... po 3 godzinach pisania nadchodzi powoli koniec. Został już tylko jeden puder... Ostatni... Tak, prawdziwa wisienka na torcie. Mój puder wszechczasów i mimo że już tyle razy go zdradziłam z innymi produktami, to zawsze powracam po niego z podkulonym ogonem i pełnym zaufaniem.
Mowa oczywiście o...
KRYOLAN ANTI-SHINE
"Puder o niezwykłych właściwościach
matujących, zalecany szczególnie do cery tłustej lub mieszanej.
Niezwykle lekki, poręczne opakowanie, nienaganny mat to główne walory
tego kosmetyku."
Pojemność: 30 g
Cena: ok. 65 zł
Nie wyobrażam sobie wykonywać makijaży sobie czy innym osobom bez użycia tego pudru. Daje tak tępy i cudowny mat o jaki mi chodzi. Jest cięzszy, ale nie zauważyłam, by zapychał mi cerę bądź przyczyniał sie do pojawiania nowych krost.
Dzięki pudrowi Kryolana moge cieszyć się matową i aksamitną cerą przez wiele, wiele godzin bez żadnych poprawek. Wraz z Revlon Colorostay twarzą wspaniały duet. Makijaż jest nie do zdarcia. Bywa i tak, że pierwsze poprawki robię dopiero po upływie 10 godzin, więc to jest dla mnie totalny rekord! Żaden puder do tej pory nie był aż tak dobry. Do tego ogromna pojemnośc i przystępna cena. Czego chcieć więcej?
Jedyna wada - puder nie nadaje się raczej dla osób z bardzo sucha cerą, ponieważ dodatkowo podkreśla suche skórki i mam wrażenie, że waży się na twarzy. Ale przecież żaden kosmetyk nie będzie idealny... biorąc pod uwage ogrom jego pozostałych zalet tę jedną wadę można wybaczyć.
To by było na tyle. Mam nadzieję, że nie usneliście gdzieś po drodze ;D
_____________________________________________
Obecnie jestem w trakcie zmieniania szablonu bloga, jak łatwo się domyśleć. Ze względu na ograniczony czas proces ten jest bardzo długotrwały i żmudny, ale wierzę, że zakończy się sukcesem. Aktualnie szukam zdjęć do oryginalnego nagłówka, a z drugiej strony tak sobie myślę, że może wcale nie będzie zdjęcia w nagłówku. Czas pokaże, a tymczasem do następnego! Pozdrawiam ;)