Witajcie ;)
Dostałam kilka pytań, dlaczego już dłuższy czas nic się tutaj nie pojawia. To nie jest tak, że nic nie robię. Robię, ale nie mam czasu na robienie zdjęć, późniejsze ich wybieranie, kadrowanie, selekcję. .. To wszystko trwa, a ciężko rano stworzyć coś ładnego, natomiast wieczorem po 12 godzinach pracy zwyczajnie nie mam ochoty na pisanie bloga. Tak to już jest. Jeżeli mam czas, to coś tutaj wstawiam i piszę.
Dziś wstawię to, co zmalowałam w ostatnim czasie i zdążyłam zrobić zdjęcia.
I cos za czym nie przepadam, czyli ja w mrocznym wydaniu i ciemnym makijażu
niedziela, 16 listopada 2014
sobota, 23 sierpnia 2014
Makijaż w odcieniach fioletu ;)
Witajcie!
Dzisiaj przychodzę do Was z moim najnowszym makijażem w odcieniach fioletu, który wykonałam wczoraj do pracy. Zanim jednak go zaprezentuje- pochwalę się, że za jakiś czas (biorąc pod uwagę moje ograniczone fundusze zapewne nastapi to za kilka miesięcy, ale nie ważne) będę mogła cieszyć się o wiele lepszą jakością zdjęć dzięki aparatowi hybrydowemu Samsung NX 1000. Mam dosyć nieostrych i przekłamujących kolory zdjęć. Czasami ze 100 zrobionych fotek nawet 3 nie nadaje sie do publikacji. Nie mogłam przestać nad tym ubolewać dlatego postanowiłam zmienić obecny stan rzeczy. Nie cierpię, gdy na zdjęciu nie widać połowy kolorów, które zastosowałam wykonując dany makijaż. Lustrzanki sa dla mnie trochę czarną magią i maja mnóstwo funkcji, które są mi zbędnę, ponieważ nie zamierzam zajmować się fotografią profesjonalnie, dlatego stwierdziłam, że aparat hybrydowy to jest to! Poniżej jego zdjęcie:
A teraz zapewne to, co najbardziej Was ciekawi, czyli sam makijaż:
Dzisiaj przychodzę do Was z moim najnowszym makijażem w odcieniach fioletu, który wykonałam wczoraj do pracy. Zanim jednak go zaprezentuje- pochwalę się, że za jakiś czas (biorąc pod uwagę moje ograniczone fundusze zapewne nastapi to za kilka miesięcy, ale nie ważne) będę mogła cieszyć się o wiele lepszą jakością zdjęć dzięki aparatowi hybrydowemu Samsung NX 1000. Mam dosyć nieostrych i przekłamujących kolory zdjęć. Czasami ze 100 zrobionych fotek nawet 3 nie nadaje sie do publikacji. Nie mogłam przestać nad tym ubolewać dlatego postanowiłam zmienić obecny stan rzeczy. Nie cierpię, gdy na zdjęciu nie widać połowy kolorów, które zastosowałam wykonując dany makijaż. Lustrzanki sa dla mnie trochę czarną magią i maja mnóstwo funkcji, które są mi zbędnę, ponieważ nie zamierzam zajmować się fotografią profesjonalnie, dlatego stwierdziłam, że aparat hybrydowy to jest to! Poniżej jego zdjęcie:
A teraz zapewne to, co najbardziej Was ciekawi, czyli sam makijaż:
Użyte kosmetyki:
*Krem Essentials Hydration Garnier
*Wygładzająca baza pod makijaż Perfecting Face Primer Oriflame
*Kółeczko kamuflaży Kryolan nr 5
*Podkład True Match Loreal, odcień N1 Ivory
* Puder Studio Artist Loose Powder Oriflame
* Bronzer Sun Club matt bronzing powder Essence, odcień blondes
*Róż wypiekany Bourjois, odcień Chantaigne Doree
* Cienie Inglot i Glazel
*Baza pod cienie Hean
*Tusz do rzęs Curling Pump up Lovely
*Cienie do brwi Eyebrow Kit Oriflame
*Żel do brwi Giordani Gold Oriflame
* Błyszczyk do ust Avon
Pozdrawiam serdecznie!
piątek, 15 sierpnia 2014
Dobry puder sypki. Recenzja Kryolan, Manhattan, Kobo, Oriflame, Max Factor i Pierre Rene
Witajcie!
Wiem, że pewnie wiele z Was ma duże problemy wyborem dobrego pudru sypkiego. Firmy kosmetyczne prześcigają się we wprowadzaniu nowości na rynek. Produktów tego typu jest cała masa, ale perełek zasługujących na prawdziwą uwagę niewiele. Jako, że posiadam obecnie kilka pudrów sypkich (bo tylko takich używam), postanowiłam się podzielić opinią, co warto kupić i dlaczego, a co najlepiej omijać szerokim łukiem.
Zanim zaczniecie czytać dalej, pamiętajcie, że każda z nas ma inna cerę i czego innego wymaga od danego produktu. To, co dla mnie jest totalnym bublem, dla kogoś innego okaże się kosmetykiem wszechczasów.
Moje wymagania co do pudru sypkiego:
- drobno zmielony
- transparentny
- deikatny
-trwały
-silnie matujący
-nie podrażniający cery
- matowy
Na pierwszy ogień bierzemy...
Kobo Professonal Transculent Loose Powder
"Formuła anti - shine nadaje matowe,
transparentne wykończenie makijażu. Aktywne składniki absorbują
wydzielanie sebum na wiele godzin. Polecany do cery tłustej oraz
makijazu scenicznego. Puder doskonale utrwala każdy rodzaj makijażu."
Pojemność: 8 g
Cena: ok. 24 zł
Będzie ostro, bo nie mam zamiaru przebierać w słowa. Ten puder to największe gówno, jakiego w życiu używałam. Totalna porażka. 24 zł wyrzucone w błoto. Mam ochotę napisac do producenta, jak puder, który daje świetlistą poświate można w ogóle nazwać matowym? Produkt Kobo to dla mnie jakiś żart, nieporozumienie. Na pewno nie dla osób, które mają problemy z tłustą cerą!
Dla niedowiarków zdjęcie mojej ręki i tego pudru na niej, taki sam efekt daje zaaplikowany na twarzy. I nie ma znaczenia, czy robię to puszkiem, czy pędzlem. Efekt totalnie rozświetlonej gęby niczym kula dyskotekowa gwarantowany.
Do tego ma dziwny kolor. Ni to biel, ni to ecri...
Jest grubo zmielony i ma grudy.
Nigdy nie przepadałam za kosmetykami Kobo, ale teraz nie wiem, czy kupię już cokolwiek tej firmy. Nie raz zawiodłam sie na ich produktach i nie mam jakos ochoty próbowac dalej.
Mniemam, że puder Kobo nie sprawdzi się nawet przy cerach skrajnie suchych. Jedyne jego zastosowanie upatruję w używaniu go jako rozświetlacza na kości policzkowe, czubek nosa i obojczyki. Przynajmniej ja go do tego stosuje, bo szkoda mi wyrzucić.
Wszystkie obietnice producenta to obiecanki-cacanki... Najbardziej zadziwia mnie tylko jedno- że te kosmetyki produkuje Hean! A produkty tej marki wprost uwielbiam... No cóż, każdy ma jakąś piętę Achillesa.
Szkoda czasu, by nadal rozwodzić się nad tym pudrem, jedziemy dalej...
Manhattan Soft Mat Loose Powder
"Przeznaczony dla każdego typu cery, idealny
dla skóry mieszanej z problemami. Nadaje cerze matowy wygląd.Nie
drażniący zapach. Aksamitny puszek ułatwia równomierne nanoszenie pudru.
Duża gama kolorów. Przetestowany dermatologicznie."
Pojemność: 20 g
Cena: ok. 30 zł
Puder występuje w kilku odcieniach, nie jest transparentny, ale nie stanowi to dla mnie problemu nie do pokonania.Wybrałam odcień nr 1, czyli natural i idealnie wtapia się w moją porcelanową cerę nadając jej świeży i promienny wygląd. Szkoda tylko, że na tym jego zalety się kończą. Po pudrze, o którym można w internecie przeczytać multum "ochów" i "achów" spodziewałam się czegoś o wiele lepszego. Znowu się zawiodłam.
Gąbeczka dołączona do pudru jest bardzo wygodna i ułatwia aplikację, chociaż i tak na koniec poprawiam pędzlem.
Puder jest drobno zmielony, nie posiada grudek. Ma delikatny zapach, który mi odpowiada. Szkoda tylko, że matuje na godzinę-jak potem wygląda twarz, tego lepiej nie mówić. Zastosowałam go o godzinie 8, wyszłam z domu, pojechałam do pracy. Otworzyłam stoisko i pomyslałam, że przejdę się do toalety... Cóż, byłam bardzo zszokowana widząc swoje odbicie w lustrze. Twarz wyglądała jakby ktos rozsmarował na niej grubą warstwę oleju. Tak więc kilka, o ile nawet nie kilkanaście poprawek w ciągu dnia przy tym pudrze to chleb powszedni, jeżeli nie chce się straszyc przechodniów. Ma to też swoje plusy. Dzieki temu puder nie jest w ogóle wydajny i będę mogła go szybko zużyc oraz zapomnieć, że taki bubel kiedykolwiek był w moim kufrze.
Mam nadzieje, że jeszcze się nie nudzicie, bo zostało kilka produktów przed nami...
Max Factor Professional Loose Powder
"Transparentny puder sypki w praktycznym
zakręcanym opakowaniu. Dzięki delikatnej konsystencji zapewnia naturalny
efekt matowej, jedwabiście gładkiej skóry."
Pojemność: 15 g
Cena: ok. 50 zł
Max Factor, średnia półka, chciałoby się rzec- firma z długoletnią tradycją stworzona przez Maksymiliana Faktorowicza...znana na całym świecie, a wypuściła puder, na temat którego nie mam zdania. Jak to możliwe? a no tak... Kosmetyk ten zakupiłam w jednej z drogerii za namową przemiłej pani ekspedientki, która bardzo pozytywnie wypowiadała się na jego temat. Stosowałam i nadal stosuję inne produkty Max Factor, z których jestem raczej zadowolona, więc stwierdziłam- w sumie czemu nie? Wezme i wypróbuję.
Już w sklepie bardzo zaniepokoił mnie kolor pudru. Niby transparentny, ale na dłoni wydał mi sie ciemny i miałam rację. Jest ciemny, dla mnie za ciemny. Nie wiem, po co te zapewnieia o jego transparentności, skoro tak nie jest. Puder na pewno odradzam osobom z jasnymi cerami. Nie sprawdzi się.
Kolor to jednak pół biedy. Najgorsze jest opakowanie, które niby wygląda klasycznie i przykuwa uwage swoją prostotą, ale w rzeczywistości jest beznadziejne. Zacina się, miewam problemy z okręceniem, ale to jeszcze nic. Najgorsze jest bowiem sitko dołaczone do tego pudru. Nie wiem, kto wymyślił coś tak beznadziejnego, ale dzięki temu wynalazkowi puder jest bardzo trudny w użytkowaniu. wysypuje sie zbyt duża ilośc produktu. Po jednej aplikacji pół biurka i podłogi jest w tym kosmetyku... Dopóki go nie przesypię do jakiegoś innego opakowania- nie ma mowy o uzytkowaniu.
Co do pudru samego w sobie- bardzo ciężko mi się wypowiedzieć. Kosmetyk ten różni się od wszystkich pudrów, które kiedykolwiek stosowałam. Jest drobno zmielony. Dobrze się go nakłada pędzlem. Puszka dołączonego do opakowania jeszcze nie wypróbowałam, bo na oko nie wydaje mi się być godny zaufania. Puder niby matuje, ale posiada drobiny rozświetlające, które jednak nie są tak bardzo nachalne, jak w pudrze Kobo.
Oriflame Beauty Studio Artist Loose Powder
"Ultra - delikatny, sypki puder o
przezroczystej formule, aby dopasować się do każdego typu karnacji.
Dzięki niemu cera się nie błyszczy i wygląda bez zarzutu. Zawiera
kompleks Illuma Flair, który sprawia, że skóra wygląda naturalnie w
każdym świetle."
Cena: ok. 45 zł
Pojemność: 7 g
Puder kosztuje 45 zł, a w zamian za to firma serwuje nam takie badziewne opakowanie, że aż szok. kosmetyk trzymam w kufrze, a wygląda po pół roku jakby co najmniej przezył II wojne światową. Jednak opakowanie nie jest najwazniejsze, a właściwości produktu, które i w tym przypadku tyłka nie urywają. Za taką cenę można znaleźć masę o niebo lepszych produktów.
Puder jest bardzo drobno zmielony i chwała mu za to. Dobrze się aplikuje pędzlem. Idealnie wtapia się w cere i daje efekt wygładzonej twarzy, który trwa aż... 2 godziny, a potem poprawki, poprawki i jeszcze raz poprawki. dosyć szybko schodzi z twarzy. Jest przeciętnie- czyli bez zachwytu. Na pewno go już nie kupię.
Idziemy dalej... Czyżby żaden puder nie spełniał moich oczekiwań?
Pierre Rene Loose Powder
"Zapewnia idealny, naturalny efekt
utrzymujący się nienagannie do 16 h. Redukuje świecenie i matuje.
Wyrównuje koloryt. Formuła oparta na minerałach gwarantuje komfort
stosowania oraz utrzymanie odpowiedniego poziomu nawilżenia. Pozostawia
na skórze uczucie gładkości i zapewnia satynowe wykończenie makijażu.
Nie wysusza skóry.
Testowany dermatologicznie"
Testowany dermatologicznie"
Pojemność: 8 g
Cena: ok. 15 zł
Nie będę ukrywać, że puder ten kupiłam dzięki pozytywnym recenzjom przeczytanym na blogach ambasadorek Pierre Rene. Nie będzie dla nikogo niespodzianką, jeżeli napiszę, że znowu się rozczarowałam. Może po pudrze w takiej cenie nie spodziewałam się cudów, ale co do opakowania mogliby się bardziej postarać. Puder posiada sitko z małymi dziurkami tak jak setki produktów tego typu, ale cały szkopuł polega na tym, że w momencie dozowania odpowiedniej ilości kosmetyku do zakrętki sitko to lubi po prostu wypadać... Takim oto sposobem pozbyłam się połowy tego pudru. Moje spodnie nie były tym zachwycone.
Działanie pudru jest przeciętne. W przypadku mojej bardzo tłustej cery mogę cieszyć się całkowitym matem przez maksymalnie 3 godziny, potem wiadomo- poprawki. Odpowiada mi konsystencja tego pudru i łatwośc aplikacji, ale i tak go już nie kupię ze względu na problematyczne opakowanie.
Ufff... po 3 godzinach pisania nadchodzi powoli koniec. Został już tylko jeden puder... Ostatni... Tak, prawdziwa wisienka na torcie. Mój puder wszechczasów i mimo że już tyle razy go zdradziłam z innymi produktami, to zawsze powracam po niego z podkulonym ogonem i pełnym zaufaniem.
Mowa oczywiście o...
KRYOLAN ANTI-SHINE
"Puder o niezwykłych właściwościach
matujących, zalecany szczególnie do cery tłustej lub mieszanej.
Niezwykle lekki, poręczne opakowanie, nienaganny mat to główne walory
tego kosmetyku."
Pojemność: 30 g
Cena: ok. 65 zł
Nie wyobrażam sobie wykonywać makijaży sobie czy innym osobom bez użycia tego pudru. Daje tak tępy i cudowny mat o jaki mi chodzi. Jest cięzszy, ale nie zauważyłam, by zapychał mi cerę bądź przyczyniał sie do pojawiania nowych krost.
Dzięki pudrowi Kryolana moge cieszyć się matową i aksamitną cerą przez wiele, wiele godzin bez żadnych poprawek. Wraz z Revlon Colorostay twarzą wspaniały duet. Makijaż jest nie do zdarcia. Bywa i tak, że pierwsze poprawki robię dopiero po upływie 10 godzin, więc to jest dla mnie totalny rekord! Żaden puder do tej pory nie był aż tak dobry. Do tego ogromna pojemnośc i przystępna cena. Czego chcieć więcej?
Jedyna wada - puder nie nadaje się raczej dla osób z bardzo sucha cerą, ponieważ dodatkowo podkreśla suche skórki i mam wrażenie, że waży się na twarzy. Ale przecież żaden kosmetyk nie będzie idealny... biorąc pod uwage ogrom jego pozostałych zalet tę jedną wadę można wybaczyć.
To by było na tyle. Mam nadzieję, że nie usneliście gdzieś po drodze ;D
_____________________________________________
Obecnie jestem w trakcie zmieniania szablonu bloga, jak łatwo się domyśleć. Ze względu na ograniczony czas proces ten jest bardzo długotrwały i żmudny, ale wierzę, że zakończy się sukcesem. Aktualnie szukam zdjęć do oryginalnego nagłówka, a z drugiej strony tak sobie myślę, że może wcale nie będzie zdjęcia w nagłówku. Czas pokaże, a tymczasem do następnego! Pozdrawiam ;)
czwartek, 7 sierpnia 2014
Przedłużanie rzęs 1:1. Moja opinia+ makijażyk.
Witajcie!
Dzisiejszy wpis postanowiłam poświęcić przedłużaniu rzęs metodą 1:1. Na wstepie jednak uprzedzam, że nie znajdziecie tutaj szczegółowych informacji o tym, w jaki sposób sam zabieg przebiega, ani jakie są rodzaje sztucznych rzęs. To wszystko mozna bez trudu odnależć w internecie na tysiącach różnych stron poświęconych modzie i urodzie. Chciałabym się skupić na moich osobistych odczuciach względem przedłużania, opowiedzieć trochę o wadach, zaletach i pielęgnacji.
O przedłużaniu rzęs myślałam już od wielu, wielu miesięcy. Rozważałam wszystkie za i przeciw, czytałam setki opinii w internecie. Ten, kto się orientował w temacie wie, że najczęściej są to opinie skrajne: albo pełen zachwyt, albo całkowite rozczarowanie. To wszystko sprawiało, że odkładałam decyzję o ewentualnym przedłużeniu w czasie. Nie ukrywam- najbardziej bałam się o kondycję moich własnych rzęs po zdjęciu tych syntetycznych oraz o samą pielęgnację po przedłużeniu. O ile o stanie moich naturalnych rzęs nie jestem w stanie za wiele powiedzieć, bo od 2 miesięcy nie zdejmowałam syntetycznych rzesek, to o samej pielęgnacji jak najbardziej.
Jeżeli zastanawiasz się nad przedłużeniem rzęs metodą 1:1, to...
- nie idź do pierwszego lepszego salonu, który ma ten zabieg w swojej ofercie! wiele osób potrafi wstawiać na swoją stronę zdjęcia zaczerpnięte z internetu nie swojego autorstwa tym samym mydląc ludziom oczy. Dużo jest pseudostylistek, którym zależy jedynie na wyciągnięciu kasy od biednego klienta, a o sama jakośc usługi już niewiele dbają. Najlepiej przed pójściem do danej osoby rozeznać się w internecie, chociaż to również nie jest miarodajne źródło. Warto zaczerpnąć opinii od osób, które znamy i widzimy na żywo. Ja zdecydowałam się na przedłużanie w danym salonie dopiero, gdy zobaczyłam rzęsy swojej koleżanki, które były piękne, długie i wiedziałam, że usługa przedłużania wykonana jest profesjonalnie.
- rozważ wszystkie wady i zalety zabiegu. Musisz liczyć się z tym, że rzęsy nie będą wyglądały imponująco przez cały czas. Efekt "WOW" utrzymuje się ok. 1-2 tygodnie, później zaczynają powoli się przerzedzać i wypadać.
- pamiętaj, że przedłużane rzęsy wymagają pielęgnacji i specjalnego traktowania. O ile zaoszczędzamy czas na samym makijażu, to demakijaż nie jest już tak prosty i szybki.
Informacje o zabiegu z perspektywy klienta:
- zabieg przedłużania rzęs trwa najczęściej 1-3 godziny. Wszystko zalezy od tego, kto go wykonuje, jaką techniką i za pomoca jakich produktów. W moim przypadku wszystko trwało godzinkę i mogłam cieszyć się pieknymi i długimi rzesami. Jako typowa choleryczka nie wyobrażam sobie leżec na fotelu przez 3 bite godziny...
- rzesy dobierane są indywidualnie do długośc i kondycji naszych własnych rzęs. W moim przypadku pani doradziła, że najlepiej będą wyglądać długości 10, 12 oraz 14. Nie powinno na siłe upierać się przy dłuższych rzęsach, jeżeli nasze własne są dosyć krótkie. Pozostawmy takie decyzje specjalistce, która wie najlepiej, jakie rzesy będą dla nas optymalne.
- zabieg sam w sobie jest bezbolesny. Najgorszym momentem jest przyklejanie tasmy na dolne rzesy, by je uchronić przez zlepieniem z górnymi rzeskami. Oczy mogą łzawić i czuc później pewien dyskomfort związany z obecnością tasmy pod okiem. Odklejanie także nie należy do najprzyjemniejszych, ale wszystko jest do przezycia. Czego się nie robi, by byc piękną?
- do zabiegu nie trzeba wyjmowac soczewek. Na niektórych stronkach można wyczytać, że wyjęcie szkieł jest konieczne, ale ja nigdy nie wymowałam i nic się nie działo.
- opary z kleju przez kilka minut p zabiegu mogą podrażniać nasze oczy, chociaż ja nigdy nie doświadczyłam nic takiego.
Podstawowa pielęgnacja:
- rzesy nie mogą mieć kontaktu z wodą przez 24 godziny po wykonaniu zabiegu!!! Bardzo wazne jest, by przestrzegac tej zasady, ponieważ za wczesne zmoczenie rzęs grozi szybszym wypadaniem. Klej musi mieć dobę, by dobrze wyschnąć.
- rzęsy należy czesać. Tak, dobrze przeczytaliście... One bardzo lubią być czesane, byleby nie za mocno i nie za długo. Ja zawsze je przeczesuję rano i czasami w ciągu dnia, jeżeli uznam, że tego wymagają. Odradzam nadmierne czesanie, ponieważ może ono doprowadzić do osłabienia rzęsek i sprzyjać większemu wypadaniu. Do czesania najlepiej służy zwykla druciana szczoteczka, która można kupić w każdym sklepie kosmetycznym. Można użyć również umytej i dokładnie oczyszczonej z resztek tuszu zwykłej szczoteczki od zyżytej maskary. Technika czesania: ja swoje rzęski czeszę podobnie jakbym malowała je tuszem, od góry do dołu przy otwartym oku. Czasami jednak wymagają solidniejszego przeczesania. Zamykam wtedy oko i rozczesują szybkim ruchem od nasady do końca. Nie przejmujcie się, że przy czesaniu może wypaść 1-2 rzęsy, to normalne.
- przedłużanych rzęs się nie maluje! to podstawowa zasada. Po to je wykonujemy, by nie musieć uzywać tuszu. One same w sobie są długie i gęste. Malowanie rzęs dodatkowo je obciąża, osłabia i sprzyja wypadaniu. Warto dodac, że tuszu nigdy się do końca nie zmyje bez uszkodzenia przedłużanych rzęs. Dolne rzęski można malować bez problemu.
- demakijaż wykonujemy tylko płynem micelarnym i niczym innym! Zakazane jest stosowanie jakichkolwiek tłustych mleczek, płynów dwufazowych, emulsji. Jeżeli chcemy, by efekt utrzymał się o wiele dłużej warto trochę pomęczyć się zmywając cień z powieki za pomocą patyczka higienicznego nasączonego płynem micelarnym.
- twarz można moczyć, chodzić na basen, pluskać się w wodzie itp. Ja po myciu twarzy delikatnie osuszam rzesy ręcznikiem papierowym, a następnie rozczesuję nadając odpowiedni kształt
- istnieje jedna prosta zasada: im mniej dotykamy oka i rzęs, tym lepiej i dłużej się trzymają. Ja musze przyznać, że miałam z tym największy problem. Lubię często przecierać oczy, dotykać rzęs, to takie niekontrolowane tiki, których musiałam sie wyzbyć decydując się przedłużyć rzęsy.
- najlepiej unikać spania na brzuchu z głową wciśniętą w poduszkę, ponieważ rzęsy mogą się odkształcać i później rozczesanie ich bywa trudne
- przedłużanych rzęs nie usuwamy same! Tak, wiem... niby tłusty krem, olejek rycynowy i do dzieła, ale efekt będzie opłakany... Lepiej zdecydowac się na profesjonalne zdjęcie rzęs w salonie kosmetycznym lub po prostu poczekać aż same do końca wypadną, zamiast katować swoje oko domowymi sposobami.
Złota rada:
Pamiętaj! To, ile czasu będziesz cieszyć się pieknymi i długimi rzęsami zależy tylko od tego, w jaki sposób będzie o nie dbać!
Czy moim zdaniem przedłużanie rzęs niszczy nasze naturalne rzęsy?
Uważam, że w pewien sposób tak. Jest to ingerencja w nasze naturalne rzesy. Klej i duże obciążenie przez długi czas nie jest dla nich bez znaczenia. Dlatego nie rozumiem negatywnych komentarzy w internecie, że po zdjęciu przedłużanych rzęs nasze naturalne ucierpiały... Uważam, że to naturalne po takiej ingerencji. Kluczową rolę odgrywa sposób zdjęcia sztucznych rzęs o czym pisałam kilka linijek wyżej.
Przez jaki czas rzęsy wyglądają ładnie?
Najlepszy efekt jest do 2 tygodni po uzupełnieniu. Potem ubytki stają się coraz bardziej widoczne i rzesy znacznie się przerzedzają, ale to, w jakim tempie będą wypadać zależy od naszej pielęgnacji. Ja chodzę na uzupełnienie co miesiąc i uważam, że nie ma sensu chodzić częściej. Wiadomo, że po 4 tygodniach nie ma już efektu "wow", jednak moje rzeski nadal nie wyglądają źle. Wypadają raczej równomiernie i nie widać aż tak bardzo ubytków.
Dzisiejszy wpis postanowiłam poświęcić przedłużaniu rzęs metodą 1:1. Na wstepie jednak uprzedzam, że nie znajdziecie tutaj szczegółowych informacji o tym, w jaki sposób sam zabieg przebiega, ani jakie są rodzaje sztucznych rzęs. To wszystko mozna bez trudu odnależć w internecie na tysiącach różnych stron poświęconych modzie i urodzie. Chciałabym się skupić na moich osobistych odczuciach względem przedłużania, opowiedzieć trochę o wadach, zaletach i pielęgnacji.
O przedłużaniu rzęs myślałam już od wielu, wielu miesięcy. Rozważałam wszystkie za i przeciw, czytałam setki opinii w internecie. Ten, kto się orientował w temacie wie, że najczęściej są to opinie skrajne: albo pełen zachwyt, albo całkowite rozczarowanie. To wszystko sprawiało, że odkładałam decyzję o ewentualnym przedłużeniu w czasie. Nie ukrywam- najbardziej bałam się o kondycję moich własnych rzęs po zdjęciu tych syntetycznych oraz o samą pielęgnację po przedłużeniu. O ile o stanie moich naturalnych rzęs nie jestem w stanie za wiele powiedzieć, bo od 2 miesięcy nie zdejmowałam syntetycznych rzesek, to o samej pielęgnacji jak najbardziej.
Jeżeli zastanawiasz się nad przedłużeniem rzęs metodą 1:1, to...
- nie idź do pierwszego lepszego salonu, który ma ten zabieg w swojej ofercie! wiele osób potrafi wstawiać na swoją stronę zdjęcia zaczerpnięte z internetu nie swojego autorstwa tym samym mydląc ludziom oczy. Dużo jest pseudostylistek, którym zależy jedynie na wyciągnięciu kasy od biednego klienta, a o sama jakośc usługi już niewiele dbają. Najlepiej przed pójściem do danej osoby rozeznać się w internecie, chociaż to również nie jest miarodajne źródło. Warto zaczerpnąć opinii od osób, które znamy i widzimy na żywo. Ja zdecydowałam się na przedłużanie w danym salonie dopiero, gdy zobaczyłam rzęsy swojej koleżanki, które były piękne, długie i wiedziałam, że usługa przedłużania wykonana jest profesjonalnie.
- rozważ wszystkie wady i zalety zabiegu. Musisz liczyć się z tym, że rzęsy nie będą wyglądały imponująco przez cały czas. Efekt "WOW" utrzymuje się ok. 1-2 tygodnie, później zaczynają powoli się przerzedzać i wypadać.
- pamiętaj, że przedłużane rzęsy wymagają pielęgnacji i specjalnego traktowania. O ile zaoszczędzamy czas na samym makijażu, to demakijaż nie jest już tak prosty i szybki.
Moje rzęsy przed przedłużaniem:
(przepraszam za jakośc zdjęcia, ale nie mogłam na komputerze znaleźć nic lepszego)
Moje rzęsy po przedłużeniu:
- zabieg przedłużania rzęs trwa najczęściej 1-3 godziny. Wszystko zalezy od tego, kto go wykonuje, jaką techniką i za pomoca jakich produktów. W moim przypadku wszystko trwało godzinkę i mogłam cieszyć się pieknymi i długimi rzesami. Jako typowa choleryczka nie wyobrażam sobie leżec na fotelu przez 3 bite godziny...
- rzesy dobierane są indywidualnie do długośc i kondycji naszych własnych rzęs. W moim przypadku pani doradziła, że najlepiej będą wyglądać długości 10, 12 oraz 14. Nie powinno na siłe upierać się przy dłuższych rzęsach, jeżeli nasze własne są dosyć krótkie. Pozostawmy takie decyzje specjalistce, która wie najlepiej, jakie rzesy będą dla nas optymalne.
- zabieg sam w sobie jest bezbolesny. Najgorszym momentem jest przyklejanie tasmy na dolne rzesy, by je uchronić przez zlepieniem z górnymi rzeskami. Oczy mogą łzawić i czuc później pewien dyskomfort związany z obecnością tasmy pod okiem. Odklejanie także nie należy do najprzyjemniejszych, ale wszystko jest do przezycia. Czego się nie robi, by byc piękną?
- do zabiegu nie trzeba wyjmowac soczewek. Na niektórych stronkach można wyczytać, że wyjęcie szkieł jest konieczne, ale ja nigdy nie wymowałam i nic się nie działo.
- opary z kleju przez kilka minut p zabiegu mogą podrażniać nasze oczy, chociaż ja nigdy nie doświadczyłam nic takiego.
Podstawowa pielęgnacja:
- rzesy nie mogą mieć kontaktu z wodą przez 24 godziny po wykonaniu zabiegu!!! Bardzo wazne jest, by przestrzegac tej zasady, ponieważ za wczesne zmoczenie rzęs grozi szybszym wypadaniem. Klej musi mieć dobę, by dobrze wyschnąć.
- rzęsy należy czesać. Tak, dobrze przeczytaliście... One bardzo lubią być czesane, byleby nie za mocno i nie za długo. Ja zawsze je przeczesuję rano i czasami w ciągu dnia, jeżeli uznam, że tego wymagają. Odradzam nadmierne czesanie, ponieważ może ono doprowadzić do osłabienia rzęsek i sprzyjać większemu wypadaniu. Do czesania najlepiej służy zwykla druciana szczoteczka, która można kupić w każdym sklepie kosmetycznym. Można użyć również umytej i dokładnie oczyszczonej z resztek tuszu zwykłej szczoteczki od zyżytej maskary. Technika czesania: ja swoje rzęski czeszę podobnie jakbym malowała je tuszem, od góry do dołu przy otwartym oku. Czasami jednak wymagają solidniejszego przeczesania. Zamykam wtedy oko i rozczesują szybkim ruchem od nasady do końca. Nie przejmujcie się, że przy czesaniu może wypaść 1-2 rzęsy, to normalne.
- przedłużanych rzęs się nie maluje! to podstawowa zasada. Po to je wykonujemy, by nie musieć uzywać tuszu. One same w sobie są długie i gęste. Malowanie rzęs dodatkowo je obciąża, osłabia i sprzyja wypadaniu. Warto dodac, że tuszu nigdy się do końca nie zmyje bez uszkodzenia przedłużanych rzęs. Dolne rzęski można malować bez problemu.
- demakijaż wykonujemy tylko płynem micelarnym i niczym innym! Zakazane jest stosowanie jakichkolwiek tłustych mleczek, płynów dwufazowych, emulsji. Jeżeli chcemy, by efekt utrzymał się o wiele dłużej warto trochę pomęczyć się zmywając cień z powieki za pomocą patyczka higienicznego nasączonego płynem micelarnym.
- twarz można moczyć, chodzić na basen, pluskać się w wodzie itp. Ja po myciu twarzy delikatnie osuszam rzesy ręcznikiem papierowym, a następnie rozczesuję nadając odpowiedni kształt
- istnieje jedna prosta zasada: im mniej dotykamy oka i rzęs, tym lepiej i dłużej się trzymają. Ja musze przyznać, że miałam z tym największy problem. Lubię często przecierać oczy, dotykać rzęs, to takie niekontrolowane tiki, których musiałam sie wyzbyć decydując się przedłużyć rzęsy.
- najlepiej unikać spania na brzuchu z głową wciśniętą w poduszkę, ponieważ rzęsy mogą się odkształcać i później rozczesanie ich bywa trudne
- przedłużanych rzęs nie usuwamy same! Tak, wiem... niby tłusty krem, olejek rycynowy i do dzieła, ale efekt będzie opłakany... Lepiej zdecydowac się na profesjonalne zdjęcie rzęs w salonie kosmetycznym lub po prostu poczekać aż same do końca wypadną, zamiast katować swoje oko domowymi sposobami.
Złota rada:
Pamiętaj! To, ile czasu będziesz cieszyć się pieknymi i długimi rzęsami zależy tylko od tego, w jaki sposób będzie o nie dbać!
Czy moim zdaniem przedłużanie rzęs niszczy nasze naturalne rzęsy?
Uważam, że w pewien sposób tak. Jest to ingerencja w nasze naturalne rzesy. Klej i duże obciążenie przez długi czas nie jest dla nich bez znaczenia. Dlatego nie rozumiem negatywnych komentarzy w internecie, że po zdjęciu przedłużanych rzęs nasze naturalne ucierpiały... Uważam, że to naturalne po takiej ingerencji. Kluczową rolę odgrywa sposób zdjęcia sztucznych rzęs o czym pisałam kilka linijek wyżej.
Przez jaki czas rzęsy wyglądają ładnie?
Najlepszy efekt jest do 2 tygodni po uzupełnieniu. Potem ubytki stają się coraz bardziej widoczne i rzesy znacznie się przerzedzają, ale to, w jakim tempie będą wypadać zależy od naszej pielęgnacji. Ja chodzę na uzupełnienie co miesiąc i uważam, że nie ma sensu chodzić częściej. Wiadomo, że po 4 tygodniach nie ma już efektu "wow", jednak moje rzeski nadal nie wyglądają źle. Wypadają raczej równomiernie i nie widać aż tak bardzo ubytków.
Podsumowanie:
Zalety:
- piekne rzesy przez długi czas bez konieczności malowania
- "otwarte" spojrzenie
- wygoda
- szybszy makijaż
Wady:
- osłabienie własnych rzęs
- dodatkowa pielęgnacja i przestrzeganie zasad
Czy zdecydowałabym się na ponowne przedłużenie rzęs:
TAK
Cena:
Ja płacę 38 zł, ale wiem, że ceny są różne. Wszystko zależy jeszcze od tego, czy zabieg wykonuje osoba prywatna czy w salonie kosmetycznym, na jakich produktach pracuje, ile czasu trwa przedłużanie i czy to są rzesy syntetyczne czy norki.
Dajcie koniecznie znac w komentarzach, czy ten wpis Wam pomógł i co uważacie o przedłużaniu rzęs metodą 1:1.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Upał trwa w najlepsze. Za oknem słonecznie, parnie i duszno. Nie jest to najlepszy czas na mocny i cięzki makijaż. Ja stawiam na wygodę i delikatność, zresztą i tak nie lubię siebie w intensywnych makijażach. Dla wszystkich tych, którzy chca wyglądać ładnie i zakryć wszelkie niedoskonałości na twarzy bez efektu szpachli prezentuję lekki makijaż nude. Wszystko, co chciałam zakryć- jest niewidoczne, a przy tym twarz wygląda promiennie i delikatnie, a na takim efekcie mi zależało. Ciężkie kosmetyki poszły w odstawkę. Uwielbiam Revlona i Kryolana, ale w tak ciepłe dni nie będę katowac swojej twarzy ich ciężkimi kosmetykami. Na powiekach mam cielisty cień z paletki Lovely.
wiem, jakość zdjęć mogłaby byc lepsza. Robione telefonem na szybko przy lampie pierścieniowej, która daje takie ciepło, że nie byłam w stanie wytrzymać przy niej dłużej niż 5 minut...
Kosmetyki:
*Krem Essentials Hydration Garnier
*Wygładzająca baza pod makijaż Perfecting Face Primer Oriflame
*Kółeczko kamuflaży Kryolan nr 5
*Podkład True Match Loreal, odcień N1 Ivory
* Puder Studio Artist Loose Powder Oriflame
* Bronzer Sun Club matt bronzing powder Essence, odcień blondes
*Róż wypiekany Bourjois, odcień Chantaigne Doree
* Cienie Lovely Nude Make up Kit
*Baza pod cienie Hean
*Tusz do rzęs Curling Pump up Lovely
*Cienie do brwi Eyebrow Kit Oriflame
*Żel do brwi Giordani Gold Oriflame
* Lakier do ust Apocalips Rimmel, odcień Nude Eclipse
*Kółeczko kamuflaży Kryolan nr 5
*Podkład True Match Loreal, odcień N1 Ivory
* Puder Studio Artist Loose Powder Oriflame
* Bronzer Sun Club matt bronzing powder Essence, odcień blondes
*Róż wypiekany Bourjois, odcień Chantaigne Doree
* Cienie Lovely Nude Make up Kit
*Baza pod cienie Hean
*Tusz do rzęs Curling Pump up Lovely
*Cienie do brwi Eyebrow Kit Oriflame
*Żel do brwi Giordani Gold Oriflame
* Lakier do ust Apocalips Rimmel, odcień Nude Eclipse
niedziela, 27 lipca 2014
Makijaż wieczorowy
Witajcie ;)
Nie obiecuje, że będę tutaj częstym gościem, bo są dni, kiedy praktycznie przez tydzień nie włączam komputera. Skończyły się studia, obrona się odbyła, ale aktualnie udało mi sie dorwać pracę, w sumie 3 prace, a nie jest łatwo godzić 3 etaty, malować, prowadzić bloga i strone na fb. Często nie mam czasu nawet by zjeśc, a co dopiero mówić, by wymyslac nowe makijaże i pisać posty na blogu. Także tak to wszystko wygląda, nie owijając z bawełnę. Piszę, by każdy wiedział, jak jest, bo w ostatnim czasie dostawałam maile i komentarze, że długo mnie znowu nie ma i czy w ogóle będę. Tak, będę. Bloga nie kasuję, ale nie mogę też obiecać, że wpisy będą pojawiały się z dużą częstotliwoscia, bo nie ode mnie to zależy. Przepraszam z miejsca stałych czytelników!
Dzisiaj prezentuję makijaż wieczorowy, który wykonałam w dniu wczorajszym na wieczorne spotkanie z koleżankami. Jak oceniacie? Walcie szczerze ;D Jak widzicie, wzięłam sobie Wasze rady do serca i teraz aż tak mocno nie podkreslam brwi, do oka przyklejam taśmę samoprzylepną by uniknąć zbytnio roztartego cienia w zewnętrznym kąciku, co może skutkować efektem, tzw: "smutnego oka", dodatkowo nie rozcieram aż tak mocno cienia pod brew ;)
Makijaż wykonałam w pełni cieniami Inglot, seria Rainbow Freedom system ;)
Uprzedzając pytania- tak, mam przedłużane rzęsy metodą 1:1, na zdjeciach miały 3,5 tyg., także już trochę przerzedzone, aczkolwiek nadal prezentują się dobrze (moim zdaniem). Planuję zamieścić wpis o tym, czy warto zafundować sobie takie przedłużenie i jak dbac o takowe rzęsy. Musze tylko iść najpierw na uzupełnienie, aby zrobić realne zdjęcia, jak to u mnie na świeżo wygląda.
Mi się wydaje, że chyba jednak lepiej z aparatu... chodzaż telefonem robi mi się je łatwiej i szybciej ;)
Nie obiecuje, że będę tutaj częstym gościem, bo są dni, kiedy praktycznie przez tydzień nie włączam komputera. Skończyły się studia, obrona się odbyła, ale aktualnie udało mi sie dorwać pracę, w sumie 3 prace, a nie jest łatwo godzić 3 etaty, malować, prowadzić bloga i strone na fb. Często nie mam czasu nawet by zjeśc, a co dopiero mówić, by wymyslac nowe makijaże i pisać posty na blogu. Także tak to wszystko wygląda, nie owijając z bawełnę. Piszę, by każdy wiedział, jak jest, bo w ostatnim czasie dostawałam maile i komentarze, że długo mnie znowu nie ma i czy w ogóle będę. Tak, będę. Bloga nie kasuję, ale nie mogę też obiecać, że wpisy będą pojawiały się z dużą częstotliwoscia, bo nie ode mnie to zależy. Przepraszam z miejsca stałych czytelników!
Dzisiaj prezentuję makijaż wieczorowy, który wykonałam w dniu wczorajszym na wieczorne spotkanie z koleżankami. Jak oceniacie? Walcie szczerze ;D Jak widzicie, wzięłam sobie Wasze rady do serca i teraz aż tak mocno nie podkreslam brwi, do oka przyklejam taśmę samoprzylepną by uniknąć zbytnio roztartego cienia w zewnętrznym kąciku, co może skutkować efektem, tzw: "smutnego oka", dodatkowo nie rozcieram aż tak mocno cienia pod brew ;)
Makijaż wykonałam w pełni cieniami Inglot, seria Rainbow Freedom system ;)
Uprzedzając pytania- tak, mam przedłużane rzęsy metodą 1:1, na zdjeciach miały 3,5 tyg., także już trochę przerzedzone, aczkolwiek nadal prezentują się dobrze (moim zdaniem). Planuję zamieścić wpis o tym, czy warto zafundować sobie takie przedłużenie i jak dbac o takowe rzęsy. Musze tylko iść najpierw na uzupełnienie, aby zrobić realne zdjęcia, jak to u mnie na świeżo wygląda.
Proszę o ocenę, czym jakościowo lepiej wychodzą mi zdjęcia? Telefonem, czy aparatem?
Z telefonu:
Z aparatu:
Kosmetyki użyte do makijażu te, co zwykle + pomadka Pomadka Bouriojs Rouge Edidtion Velvet mat, odcień Nude-ist.
I na koniec sepia!
Subskrybuj:
Posty (Atom)